Info

Suma podjazdów to 86795 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2018, Maj9 - 0
- 2018, Kwiecień11 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2017, Maj12 - 0
- 2017, Kwiecień15 - 0
- 2017, Marzec7 - 0
- 2017, Luty28 - 0
- 2017, Styczeń18 - 0
- 2016, Grudzień11 - 2
- 2016, Listopad25 - 2
- 2016, Październik18 - 0
- 2016, Wrzesień8 - 0
- 2016, Lipiec4 - 0
- 2016, Czerwiec8 - 0
- 2016, Maj8 - 0
- 2016, Kwiecień25 - 0
- 2016, Marzec21 - 0
- 2016, Luty19 - 0
- 2016, Styczeń21 - 4
- 2015, Grudzień24 - 0
- 2015, Listopad25 - 2
- 2015, Październik25 - 2
- 2015, Wrzesień25 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec28 - 0
- 2015, Czerwiec27 - 0
- 2015, Maj12 - 0
- 2015, Kwiecień7 - 6
- 2015, Marzec2 - 0
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń2 - 0
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Czerwiec8 - 4
- 2013, Maj2 - 0
- 2013, Marzec2 - 0
- 2012, Kwiecień3 - 0
- 2011, Czerwiec4 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2010, Październik2 - 0
- 2010, Lipiec10 - 0
- 2010, Kwiecień3 - 0
- 2010, Marzec4 - 0
- 2010, Luty1 - 0
- 2009, Listopad1 - 0
- 2009, Październik5 - 0
- 2009, Wrzesień4 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Kwiecień1 - 0
- 2009, Luty1 - 2
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad1 - 0
- 2008, Wrzesień1 - 0
- 2008, Sierpień6 - 0
- 2008, Lipiec2 - 0
- 2008, Maj3 - 0
- 2008, Kwiecień3 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2007, Lipiec3 - 0
- 2006, Maj4 - 0
- 2005, Sierpień3 - 0
- 2003, Maj3 - 0
- 2003, Kwiecień3 - 0
- 2002, Lipiec1 - 0
- 2000, Lipiec7 - 0
- 1999, Czerwiec3 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Wyprawy rodzinne
Dystans całkowity: | 1168.16 km (w terenie 553.00 km; 47.34%) |
Czas w ruchu: | 142:28 |
Średnia prędkość: | 8.20 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.50 km/h |
Suma podjazdów: | 3499 m |
Suma kalorii: | 25768 kcal |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 41.72 km i 5h 05m |
Więcej statystyk |
- DST 41.00km
- Teren 30.00km
- Czas 04:00
- VAVG 10.25km/h
- VMAX 25.00km/h
- Temperatura 29.9°C
- Kalorie 4000kcal
- Podjazdy 107m
- Sprzęt Full
- Aktywność Jazda na rowerze
Podlasie czyli Szlakiem Bocianich Gniazd, dzień 1
Piątek, 1 sierpnia 2008 · dodano: 02.04.2015 | Komentarze 0
Podlasie czyli Szlakiem Bocianich Gniazd, 2008
Jest sierpień 2008 czyli pełnia lata i sezonu wakacyjnego. Mając kilka dni urlopu i niechęć do odbywania dalekich wojaży wybrałem Podlasie i Nadbużański Park Krajobrazowy aby razem z rodziną doładować akumulatory przed szybko nadchodzącymi szarymi dniami. Gęsta sieć lokalnych dróg, małe nagromadzenie atrakcji turystycznych gwarantowało ciszę i spokój.Dzień 1.
Trasa: Węgrów - Stara Wieś - Łochów
Wstając skoro świt po 1,5 h jazdy samochodem dojechaliśmy do Węgrowa. Tam zostawiając samochód na parkingu obok kampingu udaliśmy się szlakiem rowerowym w kierunku wsi Popielów . Przez pierwsze km szlak prowadził pasem dla rowerów i lokalną mało ruchliwą drogą.
W okolicy wsi Turna obraliśmy kierunek drogą przez łąki i zaznaczony na mapie mostek na Starą Wieś aby obejrzeć znajdujący się tam Pałac Radziwiłłów.
Całe Mazowsze i Podlasie leży na piaskach więc poruszanie się gruntowymi polnymi drogami na jucznych rowerkach nie należy do przyjemności. Do przyjemności nie należało także odkrycie, że mostku przez Liwiec nie ma.
Nie pozostało nam nic innego jak jazda przez łąki do najbliższej przeprawy.
Podążając przez wieś Borzychy łapiemy gumę.
W trakcie naprawy odkryłem, że uszkodzenie jest w okolicy wentyla więc jest nienaprawialne...pierwsze straty.
Po dojechaniu do Starej Wsi zastaliśmy odrestaurowany pałacyk zamknięty na cztery spusty. Szkoda bo architektura obiektu i potężny ogród gwarantowały mnóstwo wrażeń.
Więcej informacji o pałacu na stronie: http://www.skp2.sokp.pl/stara_w.htm
Nie pozostało nam nic innego jak tylko opuścić niegościnne progi i udać się szutrową drogą do kolejnego celu czyli Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego.
Więcej informacji na temat parku na stronie: http://www.npk.pl/main.php?str=0
Szutrami dojechaliśmy do asfaltu biegnącego przez wieś Żulin. Droga ta nie miała ani jednego zakrętu i nie poruszał się po niej ani jeden samochód. Było to bardzo dziwne. Wkrótce przekonaliśmy się dlaczego... asfalt się skończył a droga, nadal prosta, zamieniła się w malowniczą gruntówkę.
Tą drogą dojechaliśmy do lasu, w którym to zrobiliśmy długi popas na jagody. Niestety w nieznanym lesie ciężko połapać się w sieci ścieżek leśnych więc błądzimy. Ratunkiem jest kolejna trasa terenowa do głośnej trasy samochodowej.
Na szczęście koszmar poruszania się drogą krajową szybko mija i z powrotem wjeżdżamy na lokalne szutrowe drogi. Teraz już bez stresów podziwiając okolice nad Liwcem dojeżdżamy do Łochowa. W lokalnej knajpie jemy obiad. W trakcie posiłku jesteśmy zagadywani przez właściciela, który zaproponował nocleg na jego posesji. Ponieważ okolica knajpy była w centrum więc odmówiliśmy.
Udaliśmy się na 3 km dalej położoną ustronną polankę nad Liwcem. Było uroczo!
Statystyka dnia 1:
dystans 41,3 km
czas jazdy 4,04 h
prędkość średnia 10,1 km/h
temperatura max 29,9 st C
temperatura min 11, 4 st C
dzienna suma przewyższeń 107 m
Kategoria Wyprawy rodzinne
- DST 35.00km
- Teren 8.00km
- Czas 03:33
- VAVG 9.86km/h
- Sprzęt Treking wyprawowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerem po wyspach. Bornholm, Rugia, Uznam. Dzień 1
Wtorek, 1 lipca 2008 · dodano: 04.04.2015 | Komentarze 0
Rowerem po wyspach czyli Bornholm, Rugia, Uznam.
Jest lipiec 2008, czyli początek wakacji zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Aby spędzić aktywnie pierwsze 2 tygodnie i to tylko na rowerze, wybrałem podobno najbezpieczniejsze miejsce w Europie, czyli duńska wyspę Bornholm.Etap I : Bornholm
Dzień 1.
Trasa: Świnoujście - Ronne - Nylars
Początek to całonocna jazda samochodem i długie oczekiwanie w Świnoujściu w kolejce na prom. Sakwiarzy jest garstka. Większość podróżnych to samochodziarze z rowerami na dachu. Wjeżdżamy na prom i ustawiamy rowery w wyznaczonym miejscu. Pozostawiamy także na rowerach wszystkie bagaże. Zajmujemy fotele wypoczynkowe i idziemy na pokład pożegnać się z ojczyzną. Kilkugodzinna podróż promem to nuda patrzenia na bezkresne morze. Czasami tylko oko można zawiesić na przepływającym statku.
Wreszcie na horyzoncie ukazuje się wybrzeże wyspy.
Tuż po wyjechaniu z portu rozpoczynamy zwiedzanie Ronne. Więc wyspa ma historię. Poruszamy się po malowniczych uliczkach starszej części miasta.
Napotykamy na najsłynniejszy bo ...najmniejszy dom na wyspie.
Podziwiamy malowniczą architekturę... zabytki... i pojazdy.
Pogoda nas nie rozpieszczała. Chłód, niewyspanie i deszcz szybko skłonił nas do wdepnięcia do miejscowego baru. I tu pierwszy szok! Za porcję frytek płacimy tyle co w Polsce za cały obiad.
Następnego szoku, tym razem w pozytywnym znaczeniu, doznajemy gdy, wyjeżdżamy z miasta. Takiej infrastruktury i takiego zachowania kierowców w stosunku do rowerzystów nie spodziewaliśmy się.
Tu należy nadmienić, że kierowcy duńscy na widok rowerzystów zatrzymują się przed przejazdem dla rowerów na długo zanim rowerzysta zapragnie na niego wjechać.
Jadąc asfaltową (!) drogą dla rowerów wijącą się pośród pól golfowych i nielicznych zagajników napotykamy na unikalną kamienną galerię miejscowego rzeźbiarza.
Jeszcze kilka depnięć na pedały i jesteśmy pod kolejnym zabytkiem.
Koło Nylars rozbijamy się na noc.
Kategoria Wyprawy rodzinne
- DST 68.00km
- Teren 9.00km
- Czas 07:46
- VAVG 8.76km/h
- Sprzęt Treking wyprawowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2008, dzień 6
Sobota, 3 maja 2008 · dodano: 09.04.2015 | Komentarze 0
Roztocze 2008
Dzień 6.
Podążając za szlakiem rowerowym pakujemy się w piaszczyste leśne drogi.
Efekt jest taki, że praktycznie przez cały las przepchaliśmy rowery.

Nie było łatwo, zwłaszcza dzieciakom. Na pocieszenie zaświeciło słońce, które już nas nie opuszczało.

Jednak za chwilę droga zmieniła się diametralnie oferując twardą nawierzchnię malowniczo wijącą się pośród lasu...i cały czas lekko w dół.

Na jednym ze zjazdów napotykamy padalca beztrosko wygrzewającego się na skraju drogi.

Na naszej trasie Krasnobród czyli miasto fryzjerów. Na przestrzeni 500 m naliczyliśmy 4 zakłady fryzjerskie! Nie sposób było przejść obok zwłaszcza, że za usługę płaciło się 7 pln.
W dalszej kolejności mamy przejazd przez Krasnobrodzki Park Krajobrazowy.

Tekst i zdjęcia Dorota i Robert Ostrowscy
Zakończenie
Długo nie zapomnę ostatnich kilometrów naszej wyprawy. Dojeżdżałam do Szczebrzeszyna i byłam dumna z naszej czwórki: daliśmy radę i wracaliśmy pełni nowych wrażeń. Koniec wyprawy, na szczęście można już zacząć planować następną. W tej wyprawie udział wzięli:
Ada, lat 6. Była to jej pierwsza wyprawa rowerowa.
Piotr, lat 10. Druga wyprawa licząc tylko samodzielną jazdę.
Dorota, moja żona. Do turystyki rowerowej powróciła po 6 letniej przerwie. Jej główne zadanie to dbanie o dziatwę i pedałowanie do przodu.
Robert, na którym spoczywała: logistyka, serwis rowerowy, dokumentacja zdjęciowa i pomoc na ciężkich podjazdach
Kategoria Roztocze 2008, Wyprawy rodzinne
- DST 58.00km
- Teren 23.00km
- Czas 07:21
- VAVG 7.89km/h
- Sprzęt Treking wyprawowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2008, dzień 5
Piątek, 2 maja 2008 · dodano: 09.04.2015 | Komentarze 0
Roztocze 2008
Dzień 5.
Po błądzeniu po Puszczy Solskiej i jeździe koszmarną drogą docieramy do esencji Roztocza czyli okolic Józefowa. Tu także spędzamy noc nad bardzo malowniczym jeziorkiem.

Śniadanko nad brzegiem jeziorka.

Początek dnia nie był optymistyczny. Tuż po wyjeździe z obozowiska guma.

Kolejną niespodzianką była nagła burza z silnym opadem deszczu. Na szczęście było się gdzie schować.

Jazda po Roztoczu nie zawsze oznacza jazdę po suchych drogach.

Chwila zastanowienia się nad wyborem trasy.

Wyruszyliśmy do Józefowa, niedużej miejscowości, której przyjemnym akcentem była restauracja "U Hasana" , w której właściciel zaserwował nam "górę" jadła. Po opuszczeniu Józefowa przemierzaliśmy przez okoliczne wsie. W każdej z nich przy przydrożnych kapliczkach słychać było modlitwy nabożeństw majowych.
I znowu woda.

Tym razem jest to jezioro w Majdanie Nepryjskim. W poszukiwaniu noclegu odkrywamy wspaniale wijący się potok.

Kategoria Roztocze 2008, Wyprawy rodzinne
- DST 38.00km
- Teren 30.00km
- Czas 04:49
- VAVG 7.89km/h
- Sprzęt Treking wyprawowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2008, dzień 4
Czwartek, 1 maja 2008 · dodano: 09.04.2015 | Komentarze 0
Roztocze 2008
Dzień 4.
Po noclegu w Biłgoraju planowaliśmy dojazd w okolice Józefowa przez Puszczę Solską. Puszcza piękna, niestety trudna do przemierzania rowerem. Po pierwszym bardzo piaszczystym odcinku pojawiła się jedyna przejezdna droga, którą ruszyliśmy.

Po trzech godzinach jazdy pewni że jesteśmy blisko celu podróży wyjeżdżamy z lasu i…. nie wiemy gdzie jesteśmy.

Napotkany pierwszy drogowskaz uświadamia nam, że od Biłgoraja odjechaliśmy na odległość jednego kilometra. Cóż, posuwanie się na przód nie oznacza, że jest się do przodu. Ruszyliśmy dalej do Józefowa. Po drodze przejechaliśmy chyba przez najdłuższą i najwęższą wieś w Polsce, Aleksandrów. Ciekawy był widok szeregu domów stojących przy szosie, za którymi bezpośrednio rozpościerały się pola i łąki. Późnym popołudniem trafiliśmy do Górecka Kościelnego i karczmy, która gościła turystów i około 100 uczestników rowerowego Rajdu Józefowskiego.

Nasze objuczone rowery wzbudziły u nich spory podziw i zdawały się być pierwszą atrakcją na ich trasie. Nie ominął nas tego dnia kolejny majowy deszczyk, który towarzyszył nam w trakcie rozkładania namiotów i przechodził w niezłą ulewę.
Kiedy ja i Robert uwijaliśmy się jak w ukropie nasze dzieciaczki beztrosko spacerowały po lesie w strugach deszczu.

Kategoria Roztocze 2008, Wyprawy rodzinne
- DST 56.00km
- Teren 8.00km
- Czas 06:08
- VAVG 9.13km/h
- Sprzęt Treking wyprawowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2008, dzień 3
Środa, 30 kwietnia 2008 · dodano: 09.04.2015 | Komentarze 0
Roztocze 2008
Dzień 3Ten dzień był przełomem pomiędzy pagórkami a terenem płaskim, słońcem a deszczem, terenami otwartymi a lasami.
Po spędzeniu noclegu na leśnej polanie pośród rosłych sosen nadszedł czas na dalszą jazdę.

Jeśli jest się w tych lasach koniecznie trzeba odwiedzić Szklarnie, w której znajduje się hodowla kucy biłgorajskich, które prawie dzikie hasają po tamtejszych leśnych polanach.

Z miejscowości Szklarnia udaliśmy się mało ruchliwymi drogami wiodącymi przez Lasy Janowskie do Mamot Górnych.
Cudownie było kontemplować się widokiem rosłych sosen i słuchać ich szumu i śpiewu ptaków.

W Mamotach Górnych zatrzymaliśmy się na chwilę, by obejrzeć drewniany kościółek, który jak głosi zamieszczona tam informacja powstał bez planów architektonicznych, spontanicznie wznoszony przez ówczesnego proboszcza - wygląda całkiem sympatycznie.

I dalej znowuż Lasami Janowskimi udaliśmy się w kierunku Biłgoraja.
Po drodze niezapomniane widoki: olbrzymie pola jagodowe, mokradła, przemykające sarenki.

Niezapomnianym, negatywnym miejscem naszej tułaczki był Biłgoraj. Trudny dojazd ruchliwą drogą, nie zważający na rowerzystów kierowcy. W samym mieście również najazd samochodów, nic ciekawego do zobaczenia. Duże rozczarowanie, zwłaszcza, że ktoś niedawno opowiadał o Biłgoraju jako uroczym miasteczku. W dodatku okazało się później, że jak już raz do niego wjedziesz to tak łatwo nie wyjedziesz.
Kategoria Roztocze 2008, Wyprawy rodzinne
- DST 45.00km
- Teren 30.00km
- Czas 05:28
- VAVG 8.23km/h
- Sprzęt Treking wyprawowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2008, dzień 2
Wtorek, 29 kwietnia 2008 · dodano: 09.04.2015 | Komentarze 0
Roztocze 2008
Dzień 2.Przyjemnie było spędzić pierwszą noc z dala od zgiełku miasta. O poranku spostrzegliśmy, ze nie jesteśmy sami…dookoła jeziora było mnóstwo wędkarzy.

Śniadanko, szybkie wspólne pakowanie namiotów i byliśmy gotowi by stawić czoła drugiemu dniu wyprawy.

Poranek był słoneczny, więc z każdą minutą zdejmowaliśmy z siebie kolejne warstwy odzieży. Jednocześnie szlak prowadził przez lekko pofalowane wąskie wiejskie drogi. Było cudownie.

Jednak ta sielanka szybko się zakończyła – nastąpiła seria kilku długich podjazdów. Jak dzieciaki radziły sobie z takimi przeszkodami? Dziesięcioletni Piotr pokonywał je samodzielnie.
Sześcioletnia Ada przy bardziej stromych podjazdach korzystała z pomocy taty, który podczepiał jej rower linką holowniczą do swojego roweru i podciągał do góry.

Dzieciaki były dzielne. Czasami, gdy ja miałam już dosyć, one miały jeszcze siły, by się ścigać. Tak dojechaliśmy do miejscowości Chrzanów, a w zasadzie Chrzanowa Drugiego. Okazało się, że obok siebie są cztery Chrzanowy.

Chrzanowa ruszyliśmy dalej do Janowa Lubelskiego – miasta z uroczym parkiem i kilkoma sympatycznymi restauracjami.

Najpiękniejsze okazały się jednak okolice Janowa – Lasy Janowskie. Tam spędziliśmy kolejny nocleg, na leśnej polanie pośród rosłych sosen. To jedna z bardziej uroczych naszych nocnych przystani.

Kategoria Roztocze 2008, Wyprawy rodzinne
- DST 35.00km
- Teren 28.00km
- Czas 04:22
- VAVG 8.02km/h
- Sprzęt Scott
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2008, dzień 1
Poniedziałek, 28 kwietnia 2008 · dodano: 09.04.2015 | Komentarze 0
Roztocze 2008

Zbliża się długi majowy weekend. Pytana przez znajomych, jak go spędzę odpowiadam zgodnie prawdą: zabieramy rowery i jedziemy na Roztocze.
Taka odpowiedź nikogo jeszcze nie dziwiła. Zaskoczenie pojawiało się na twarzy, gdy mówiłam, że poruszać się po Roztoczu będziemy tylko rowerami, nocować w namiotach i dotyczy to całej naszej rodzinki, łącznie z sześcioletnią córeczką Adą.
Jak można właśnie w ten sposób spędzić wolne majowe dni całą rodziną – krótka relacja poniżej.
Może nią kogoś zachęcimy do takiej formy wypoczynku, mam na myśli rodziny, ponieważ singli na rowerowych wojażach, podejrzewam jest dość dużo, natomiast rodzice z dziećmi możliwe, że obawiają się pewnych niedogodności. Trudności są i jest też duuuuża frajda.
Jak doszło do decyzji, że jedziemy całą rodziną? Mój mąż Robert uprawia taką formę wypoczynku od lat, do tej pory bez nas.
I ile tak można! Moja tolerancja na samotne wyprawy skończyła się. Dzieci potrzebują kontaktu z ojcem, ja z mężem, jeśli wyprawa rowerowa to tylko wspólna – tak brzmiało moje stanowisko i było nienegocjowalne. Robert przyjął to dzielnie i zamiast narzekać, że może to tylko mój chwilowy kaprys zabrał się za przygotowania: rowerów, sprzętu turystycznego, trasy.
Największym wyzwaniem na etapie przygotowań okazało się znalezienie dobrych map Roztocza i okolic. W wielu miejscach są dostępne mapy samochodowe, które mają za małą skale i rzadko zaznaczane są na nich szlaki rowerowe i małe lokalne dróżki. A takimi trasami zamierzaliśmy się poruszać.
Zdecydowanie odpadały większe drogi ze względu na walory krajobrazowe jak i bezpieczeństwo – kierowcy na naszych drogach w większości dalej mają rowerzystów „w nosie”. Dobre mapy: Centralnego Szlaku Rowerowego, Lasy Janowskie, Puszczy Solskiej o skali 1:85 000 zakupiliśmy w Bibliotece Wojskowej na Przyczółku Grochowskim – niezawodne miejsce, by je odnaleźć. Oczywiście potrzebny nam był też sprzęt turystyczny: zabraliśmy dwa namioty z naszej kolekcji, dokupiliśmy śpiwory i inne drobiazgi.
Przyznam, że kompletowanie tych drobiazgów: odzieży outdoorowej, ręczników szybkoschnących i tym podobnych akcesoriów sprawiało mi dużo przyjemności. Byłam pod wrażeniem szerokiego wyboru, nowinek technologicznych i funkcjonalności. Trzeba dodać, że rzeczy dobrej jakości cenią się. W niektóre warto zainwestować, Np.: dobre sakwy. Zatem mój mąż usłyszał: „Jeśli nie chcesz mojej zguby to Ortlieba kup mi luby”.
Ortlieb to mercedes w rodzinie sakw - sprawdził się doskonale. Po jeździe w deszczu, a nie brakowało go w majowy weekend, wszystko nadal pozostawało suche, czego nie mogę powiedzieć o rzeczach mojego syna, który używał odziedziczonych po tacie sakw Crosso.

Dzień 1.
Start czyli początek wyprawy. Wyruszyliśmy z czterema rowerkami z Warszawy w kierunku Szczebrzeszyna. Tamtędy wiedzie centralny szlak rowerowy w kierunku Kraśnika i Lwowa.
Obraliśmy kurs na Kraśnik. Początek szlaku przebiega przez pola i łąki. Jego zaletą na pewno jest dobre oznakowanie oraz częste miejsca postojowe z miejscem na ognisko i tablicami z informacją turystyczną.

Wyzwaniem była nawierzchnia, ułożona z płyt betonowych, na których rowery podskakiwały niczym zające. Po kilku km takiej trzęsiawki nastała największa zmora tego odcinka, czyli gruntowa polna droga miejscami zaorana.

a szczęście odcinek ten nie trwał długo. Wkrótce zrozumieliśmy, dlaczego musieliśmy przeżyć te męczarnie…po prostu omijaliśmy ruchliwą drogę krajową. W dalszej części dnia mieliśmy już o wiele lepsza nawierzchnie.

o kilku atrakcji dnia możemy zaliczyć: zjazd leśną drogą w Szczebrzeszyńskim Parku Krajobrazowym, klasztor we wsi Radecznica z imponującym wejściem złożonym z kilkudziesięciu schodów przykrytym betonowym zadaszeniem i kapliczką z "cudownym źródłem” a także lessowy wąwóz z głębokimi na poł metra rozpadlinami.

Pierwszy dzień wyprawy zakończyliśmy noclegiem nad jeziorem we wsi Podlesie Duże. Ten dzień był pierwszym sprawdzianem rodzinnego rowerowania.

Kategoria Wyprawy rodzinne, Roztocze 2008